„Byłem i jestem przekonany, że nauka obroni się sama i nie poprawimy naszych osiągnięć ani jakości naukowej przy pomocy sztucznych ruchów kadrowych, a jedynie dobrymi badaniami i publikacjami” mówi w wywiadzie dla portalu Medonet prof. Tomasz Grodzicki, prorektor UJ ds. CM, komentując wyniki ostatniej oceny ewaluacyjnej przeprowadzonej przez Ministerstwo Edukacji i Nauki.
Według prestiżowych międzynarodowych zestawień UJ CM jest najlepszą uczelnią medyczną w Polsce. Na liście ogłoszonego w lipcu przez Shanghai Ranking Consultancy dziedzinowego zestawienia szkół wyższych Global Ranking of Academic Subjects (GRAS) znalazły się cztery dyscypliny prowadzone w UJ CM, zajmując na niej dobre pozycje: Public Health (101-150) oraz Clinical Medicine, Pharmacy & Pharmaceutical Sciences, Dentistry & Oral Sciences (wszystkie w przedziale 201-300). W zestawieniu uwzględniono ponad 1,8 tys. uczelni z 96 krajów.
W ostatnim QS World University Rankings by Subject 2022 na bardzo wysokich miejscach znalazły się prowadzone w UJ CM medycyna i farmacja (251-300). W tym rankingu ocenie poddano bisko 1,6 tys. uczelni z całego świata.
Podobnie było w zestawieniu Times Higher Education World University Ranking (THE WUR) 2022 – w dziedzinie Clinical & Health UJ CM znalazła się w przedziale 251-300. Kolejna polska uczelnia uplasowała się poniżej 601. miejsca.
Tymczasem w ostatniej ocenie ewaluacyjnej Ministerstwa Edukacji i Nauki, we wszystkich trzech dyscyplinach, UJ CM otrzymało ocenę B+.
Poniżej publikujemy wywiad udzielony przez prorektora UJ ds. CM portalowi Medonet.
Medonet: Gratulujemy wysokiej pozycji pańskiej uczelni medycznej na liście szanghajskiej.
Prof. Tomasz Grodzicki, prorektor UJ ds. CM: Ta wiadomość niewątpliwie cieszy. Jeśli popatrzymy na wyniki, to na pewno nie jest gorzej, niż było w poprzednich latach, a w zestawieniu tym uwzględniono aż 1800 uniwersytetów z całego świata. W dziedzinach medycznych jesteśmy najszerzej reprezentowani ze wszystkich polskich uczelni. W farmacji i zdrowiu publicznym jesteśmy zdecydowanie najwyżej sklasyfikowani. Międzynarodowe uznanie ma dla nas ogromne znaczenie, a wspomniane rankingi pokazują, że na świecie jesteśmy postrzegani pozytywnie.
Postrzegani pozytywnie na świecie i w czołówce polskich uczelni w rankingach światowych. Ale na liście ewaluacyjnej polskich uczelni nie znalazłam Collegium Medicum UJ w kategorii A+, czyli najwyższej.
Tak, i nie znajdzie nas pani nawet w kategorii A, tylko B+, czyli takiej średniej.
W poprzedniej ewaluacji Collegium Medicum miało ocenę A. Co się zatem wydarzyło w ostatnim czasie? Zaskoczyła pana ta decyzja?
Muszę przyznać, że tak. Zakładałem, że ministerstwo, deklarując głośno świadomość wad ewaluacji, uwzględni uwagi płynące ze strony środowisk akademickich. Niestety, utrzymano zasady, które w mojej ocenie są sprzeczne z filozofią nauki. Ponadto zaczęto manipulować oceną czasopism i wydawnictw bez uwzględniania ich faktycznej pozycji naukowej.
Jakość nauki można oceniać w sposób parametryczny (np. publikacją wyników w najlepszych czasopismach, liczbą cytowań publikacji lub badaczy, liczbą patentów, liczbą grantów europejskich lub krajowych) albo w sposób uznaniowy – jaką renomą cieszy się dany badacz, ośrodek, uczelnia w środowisku.
Moim zdaniem, wszyscy powinniśmy wykazywać ogromną troskę o to, w jaki sposób jest prowadzona ocena jednostek naukowych — bo to od niej w pewnym stopniu zależy, jaka w przyszłości będzie nauka w Polsce.
Tymczasem w Polsce wymyśliliśmy nowatorski sposób oceny nauki, tzn. liczba publikacji, którą dany badacz mógł wykazać w ramach oceny była ograniczona i bardzo dobrzy naukowcy nie mogli wykazać całego swojego dorobku – liczyła się tzw. średnia efektywność w danej dyscyplinie. A w nauce bycie średnim nie powinno wystarczać!
Dodatkowo, nawet najlepszy badacz, jeśli nie złożył oświadczenia w systemie POLON, to mimo wieloletniego zatrudnienia w danej jednostce, nie liczył się do jej osiągnięć. Student studiów doktoranckich, który opublikował prace będące wynikiem badań finansowanych przez uczelnię i stanowiące podstawę jego doktoratu, nie liczy się do dorobku dyscypliny! Takie absurdy można długo wymieniać.
Co więcej, posiadanie w składzie dyscypliny osób, które publikują mniej stanowiło karę dla danej dyscypliny. Taka zasada premiowała jednostki, które nie mają obowiązków dydaktycznych i stąd wśród najlepszych w Polsce uczelni są głównie instytucje nie zajmujące się kształceniem przed-dyplomowym, jak instytuty Polskiej Akademii Nauki, szpitale specjalistyczne oraz pojedyncze uniwersytety medyczne. Zaskoczeniem na tej liście jest ocena A dla Wyższej Szkoły Technicznej w Katowicach!
W związku z powyższymi regułami, zgodnie z zasadą "Polak potrafi", część uczelni zmieniła strukturę zatrudnienia w trakcie okresu ewaluacji tzn. przesunięto pracowników, którzy mniej publikowali do grupy pracowników dydaktycznych i zostawiły tylko niewielką liczbę osób na etatach naukowych lub naukowo-dydaktycznych.
Z perspektywy wyników ewaluacji pewnie też powinniśmy byli to zrobić. Jednak odczuwałem ogromny dyskomfort przed takim działaniem, gdyż moim zdaniem byłoby to nieuczciwe wobec naszych pracowników, innych uczelni i założeń ewaluacji. Nie dokonywaliśmy żadnych manipulacji w zakresie liczby pracowników, tylko pokazaliśmy, jak rzeczywiście zatrudnienie wyglądało w ocenianym okresie.
Byłem i jestem przekonany, że nauka obroni się sama i nie poprawimy naszych osiągnięć ani jakości naukowej przy pomocy sztucznych ruchów kadrowych a jedynie dobrymi badaniami i publikacjami. Wygląda na to, że się mylę.
Wydaje się to nie tylko nieracjonalne, ale też nietyczne. Czy uważa pan, że reguły, według których dokonuje się ewaluacji, są sensowne? Jeśli Collegium Medicum UJ w rankingach międzynarodowych jest najwyżej spośród polskich uczelni, a w Polsce ma kategorię B+, to ta rozbieżność jest uderzająca.
Czy to etyczne, to kwestia oceny. Tak się gra, jakie są zasady gry. Jeśli ktoś ustalił takie reguły, to niektóre uczelnie wykorzystały możliwość, by poprawić swój ranking w sposób sztuczny. Tylko nie tak tworzy się naukę. Przez takie kryteria i dostosowywanie liczby pracowników do oczekiwań ewaluacji nauka w Polsce wcale nie będzie lepsza. Jest ona łatwo mierzalną liczbą publikacji w najlepszych światowych czasopismach.
Co więcej, nie można własnych pracowników przesuwać ze stanowiska na stanowisko dla wyników ewaluacji. Ciekawe, czy uczelnie przywrócą tych ludzi na poprzednie stanowiska, jeśli np. za rok zmienią się zasady gry? Uczelnia powinna mieć swoją strategię naukową, niezależną od działań ministra. Próbując dostosowywać uczelnię do klimatów politycznych, wprowadza się chaos w życiu uczelni. Tym bardziej że w nauce nie da się zrobić skoku z roku na roku, potrzeba lat, by powstały dobre badania czy grupy badawcze. Dobra publikacja to kilka lat pracy.
System oceny jest niesprawiedliwy i niemiarodajny. Czy pana zdaniem trzeba zmienić zasady gry?
Jeśli wyniki oceny są tak odległe od rankingów międzynarodowych, to warto się zastanowić, dlaczego. Nawet pan minister Czarnek wielokrotnie podkreślał, że zasady ewaluacji są złe i to nie jest dobry ranking dyscyplin, więc być może coś się w tej dziedzinie zmieni, choć doświadczenia z ostatniej ewaluacji nie napawają optymizmem.
Tym razem zasady oceny były zmieniane w trakcie jej trwania. Dla przykładu, podnoszenie rangi niektórych czasopism regionalnych czy uczelnianych do wartości uznanych czasopism europejskich czy światowych było ewidentnie błędem. Komitet Ewaluacji Czasopism nie miał tu jednak nic do powiedzenia. Na liście ministerialnej znajdują się też periodyki, które balansują na granicy tzw. czasopism drapieżnych. Proces recenzowania w tych pismach pozostawia wiele do życzenia, a publikacje są de facto kupowane i to za publiczne pieniądze.
Ciekaw jestem, czy ministerstwo zdecyduje się opublikować decyzje ewaluacyjne – wtedy zobaczymy, które z uczelni i jakie działania podjęły, aby wpłynąć na wyniki ewaluacji. Będę gorąco namawiał rektorów uczelni medycznych, aby te oceny zostały ujawnione.
Dostali już państwo decyzję w sprawie ewaluacji. Czy uczelnia będzie się odwoływać?
Na pewno będziemy, choć nie wiem, jakie efekty to przyniesie. Z pewnością nie zgadzamy się z częścią oceny, z którą miałem okazję się zapoznać. Zapewne liczba odwoływań będzie długa. Jednak życie pokaże, czy ktoś się nad tym pochyli, czy tych odwoływań nikt nawet nie przeczyta, tak jak było do tej pory, np. z uwagami do tzw. ustawy 2.0.
To nie jest tylko ewaluacja, bo za tą oceną stoją też finanse, które są przeznaczane na uczelnie. Jakie konsekwencje będzie miało dla Collegium Medicum UJ otrzymanie oceny B+?
Nikt z nas nie wie. Jaki algorytm przyznawania środków będzie obowiązywał na przyszłe lata i na ile ta ocena ewaluacyjna będzie miała znaczenie? Minister Czarnek zapowiada, że zmieni algorytm, ale nikt nie wie, w jaki sposób. Czy różnica miedzy A+ czy B+ będzie istotna? Być może koloryzowanie wskaźników okaże się dla niektórych uczelni korzystne pod względem finansowym?
(autor: Joanna Rokicka, medonet.pl)